moje serce oszalało a kąciki ust uniosły kiedy moje oczy zobaczyły Cię a uszy usłyszały Twój głos po raz pierwszy drugi trzydziesty i kolejny n.m. 320 likes, 4 comments - monikaojmonika on July 1, 2022: "Lato lato wszędzie zwariowało oszalalo moje serce #upal#woda#ochloda#basen#plywanie#fajnieje Lato, lato wszędzie, zwariowało oszalało moje serce! serdecznie zapraszamy! Jump to. Sections of this page. Accessibility Help. Press alt + / to open this menu. Zwariowało oszalało moje serce Lato Lato wszędzie A Ty dziewczę wpadniesz zaraz w moje ręce Ptaki zaryczały świtem na niebie Zaśpiewałem parędźwięków tylko dla ciebie I w oczy twoje zamglone spoglądam Krzyczę do ucha "Ciebie pożądam" Tylko ciebie ciebie jeszcze chce Lato Lato wszędzie Zwariowało oszalało moje serce . Wielka sala. Kilkanaście długich rzędów ławek z rozkładanymi krzesłami. Gdzieś pośrodku (wówczas pustego) rzędu rozsiadła się Lu ze swoim ekwipunkiem. Na siedzeniu obok postawiła dwie torby, na ławce – butelkę coli i telefon, w ręku trzymała książkę. W międzyczasie okazało się, że gdzieś po lewej stronie wyrośli panowie, wyrażający chęć przejścia dalej. Lu więc wstaje, z drugiego siedzenia bierze reklamówki do ręki, co by siedzenie się złożyło, chłopak przechodzi… spada butelka, książka wypada z ręki, chłopak schyla się po picie, Lu schyla się po książkę, siedzenie się zamyka, przytrzaskuje palec (Lu oczywiście), chłopak stawia butelkę na stoliku, drugi chłopak się za nim pcha, książka gdzieś leży, a Lu stoi taka jakby oderwana od rzeczywistości i uzmysławia sobie, że nie – wykład się jeszcze nie zaczął, tym bardziej weekend też nie. I że to prawdopodobnie będzie najdłuższe półtorej godziny jej życia. Tuż przed długim weekendem. Oczywiście. Nie raz i nie dwa wspominałam, że moje życie to pasmo naprawdę cudacznych niespodzianek. Więc ja się już nie dziwię. Naprawdę. Nie zdziwiło mnie nawet to, że egzamin, który miał polegać na analizie obrazu (po coś w końcu durne formułki starałam się zapamiętać), okazało się, że polegał na zanalizowaniu obrazów na podstawie tekstów, i że liczyło się bardziej to, co w tekstach było napisane niż to, co mówiły obrazy. Do końca życia zapamiętam więc, że Matejko, w dość szlachetnym czynie, chciał zrobić z Rejtana bohatera, bo ten sam cóż – zbyt piękny nie był. W ogóle fajny to był egzamin, gdy Pan wyszedł z sali, uprzednio prosząc, by nie korzystać z internetu, bo prace sprawdza od X lat i naprawdę nie ma co czasu marnować, bo on i tak się skapnie a wtedy przebacz nie będzie. Posłuchałam więc tychże rad, nie zgapiałam, pisałam swoim językiem (co koleżanka później podsumowała, a ja miałam stresa przed wejściem do gabinetu), stwierdzając że „Rejtan to jednak był dobrym materiałem na bohatera – nie dość, że bronił Polski, to jeszcze ten szkaplerz na szyi dowodzi tego, że jest wierzący, a skoro bohater i wierzący, to dla Polaków był po prostu ideałem” i tym podobnie szłam dalej, aż do ostatniego zdania. W którym udało mi się jednocześnie pochwalić Rejtana i Matejkę. No. I dostałam magiczne 4+ ! Jestem pod wrażeniem. Oczywiście swojej genialności, no bo jakżeby inaczej. Z musu poszłam wczoraj na zakupy i ponownie załamałam się nad swoim marnym losem. Dlaczego wszystko, co mi się podoba, jest na mnie za duże nawet, jeśli rozmiarówka podpowiada, iż to XS jest, więc chociaż trochę powinno się nadawać? Po raz kolejny marzenia o spódnicy do ziemi legły w gruzach, gdyż mój ideał nie tylko był szeroki w pasie, ale również za długi. Więc pewnie przy pierwszym kroku poleciałabym jak długa, wybijając przy tym wszystkie swoje białe ząbki. Chyba nie podejmę tego ryzyka. Tak sądzę. No i jeszcze ta piękna pogoda – po prostu chce mi się… okej, nie chce mi się… śpiewam sobie w głowie, że lato,lato wszędzie zwariowało oszalało – moje serce!, zupełnie nie myśląc o zbliżającej się sesji. A właściwie dwóch egzaminach. Z angielskiego podsumowujący po trzech semestrach no i z mojej „ulubionej” analizy literackiej. Wydrukowane notatki dzisiaj się na mnie cały dzień patrzyły, ale im nie uległam, a chyba powinnam. Obiecuję się w końcu do tego zabrać! nie ma lepszego uczucia, potwierdzam! Miałam napisać coś składniejszego, ale wiecie, od kilku dni chodzę jak struta i jakoś nic mi się w głowie nie układa tak, jakbym chciała. A chciałam dać Wam znać, że żyję – jako tako – że za tydzień happysad (oezu, wiem, to staje się nudne!), i no. Jakoś sobie wszystko leci. 45. A CO TAM PANIE, NA HERTFORD SŁYCHAĆ....lato, lato wszędzie...."Lato, lato wszędzie!Zwariowało, oszalało moje serce...."Formacja Nieżywych Schabuff Oj słychać, słychać! Najbardziej słychać kibiców, kiedy gra Anglia. Zastanawiam się, czy z Wembley- czyli tam gdzie grają- nie słychać u mnie kibiców jak wpada gol dla Anglii. {a to dość duża odległość} Na pewno słychać wrzaski z pubów koło mojego domu. Nawet pomyślałam sobie, że obejrzę w pubie razem z kibicami- no inna atmosferka. Ale jak weszłam i zobaczyłam ten tłum pijących ludzi, jak poczułam tę browarnie chmielową (bo fanem piwa to ja nie jestem:), jak usłyszałam te decybele w czasie wrzasku (a to jeszcze nie był gol!)- to jednak mi się odechciało. A jak Anglia z Danią wygrała, no to był dopiero w miasteczku wrzask!! Krzyków radości i trąbienia klaksonem nie było końca. Ostatnim razem, tak się cieszyli z wygranej- że nawet przed siódmą rano tę radość słyszałam. Już wiemy, że grają w niedziele, więc będzie się działo! Opustoszałe ulice w czasie meczu a po meczu balanga uliczna- albo z rozpaczy albo z radości. Ja lubię jak ludzie się bawią, cieszą i mają powody do zadowolenia, Świat wygląda wtedy lepiej. Szkoda tylko, że Nasza drużyna poskąpiła Nam tych emocji. Ale ja się nie dziwię, że Nasi piłkarze tak szybko do domu wrócili. Jak byście mieli takie domy i takie żony by czekały na Was w tym domu- to też by Was do tego domu ciągnęło. A nie na boisku latać 90 min., zadyszki dostawać a jeszcze Cię pokopią albo sfaulują czy wygwizdają. A na co to komu! I może do tego dogrywka by była, gdzie ogólnie można już wtedy ducha wyzionąć- czasem ten mecz może trwać dwie godziny albo ponad. A w ogóle to po co celebrytom w mistrzostwach całych grać- jak oni za reklamę zegarka czy telefoniku więcej pieniędzy dostają niż za mecze, w których się namęczą. Lepiej zagrać dwa mecze i do domu pojechać. I nie można mieć do nich pretensji. Weteranom trzeba dać spokój. Bo oni już maja dość. A w ogóle, to wakacje już czekały.... Na mistrzostwa powinni jechać młodzi piłkarze- bo będą ambitni. Bo będą chcieli dojść do tego co weterani i zostać celebrytami. Wtedy będą emocje na boisku! A tak poza tym, tak jak do tanga trzeba dwojga- tak do gola trzeba jedenastki. Sam Robert nie da rady. A więc meczyk obejrzałam spokojnie w moim magicznym domku z kotkami. Lato, lato wszędzie...wędrówka W połowie lata śpiew ptaków jest dużo łagodniejszy. I ptaki są dużo spokojniejsze. Nie ma porównania z nerwowym okresem godowym, gdzie latały jak oszalałe i nie mogłam im nawet zdjęcia zrobić. Teraz, po prostu świergolą. Bardzo często, kiedy wracam z pracy, widzę nad głową przelatującego kormorana. Tą samą trasą. Przeleciało mi przez myśl, że też wraca z pracy:). Jest pełnia lata. Miesiące letnie, to miesiące na które czekamy z utęsknieniem. Zima Nam bardzo się ciągnie, wydłuża i jest po prostu nudna. Zwłaszcza w Anglii. Aczkolwiek przyrodzie bardzo potrzebna. Ale i wiosna moim skromnym zdaniem, w tym roku też była za długa. I jak to jest, że lato tak szybko mija?! W końcu mamy to! Mamy grille, wakacje, wyjazdy, koniec szkoły (w Anglii pod koniec lipca), szalone weekendy na działce. Za to kochamy lato!!! Kwitną swoją pełnią piękna kwiaty. Róże są obłędne, mają najbardziej aksamitne płatki właśnie teraz- i te kolory! A kwiaty drzew i krzewów przechodzą fazę przekwitania, i będą przekształcać się w owoce. Niezmiennie, każdego lata, korony drzew wzbudzają we mnie ogromny zachwyt. Są takie obfite w liście i tak niesamowicie bogate w kolory zieleni. Czy kiedyś się przyglądaliście ile odcieni zieleni ma przyroda? Nie jestem w stanie ich zliczyć, a nawet nie mam nazewnictwa na tyle odmian. Ale ten kolor w przyrodzie, przechodzi od ciemnej zieleni w piękną jego bladość. Najlepiej ogląda się to z daleka. Wtedy widać ich bogatość. Lubię tak siedzieć i patrzeć na drzewa. Zapamiętywać ich wygląd, smakować ich letni zapach. Trzeba to gromadzić i konotować. Na zimowe miesiące aby pamiętać ich widok. Ogólnie flora ma teraz dużo wytężonej pracy, aby w zimowej porze zastygnąć w stagnacji. Ale najpiękniejsze jest w niej to, że rodzi się na nowo- co roku. Bez względu na Naszą obecność czy jej brak. Ona robi swoje. I ma swoje rytuały. Gdyby Nas zabrakło, przyroda i zwierzęta by odżyły- nawet by nie zauważono Naszej nieobecności. A co by się stało, gdyby zabrakło fauny i flory? Co by się z Nami stało?! To pozostawię bez odpowiedzi, niech każdy się zastanowi jakim szacunkiem powinniśmy Naszą Matkę Ziemie obdarzać. Lubię przesiadywać w tych samych miejscach. O różnych porach roku. Wtedy mam porównanie w wyglądzie i wiem w jakim momencie pory roku jesteśmy. I w jakim miejscu jest Matka Natura. Nieodmiennie czuje się wtedy częścią tego świata. Kocham wszystko co ma coś wspólnego z Naturą. Widok najmniejszego ptaszka chwyta za serce. Myślę, że zwierzęta zasłużyły na to jakie są piękne. Wszystkie zwierzęta wyglądają tak, jakby ktoś ich wygląd zaplanował. I w wyglądzie swoim są doskonałe. To samo tyczy się roślin. I aby zrozumieć ten świat- musimy zrozumieć to, że każde życie fauny czy flory ma tutaj swoje znaczenie. I jest na swoim miejscu, a człowiek ingerując w to- zaburza ten naturalny system życia fauny i flory. I musimy pamiętać, że to my jesteśmy gośćmi tej ziemi. Powinniśmy o nią dbać i mieć do niej duży szacunek. Do każdego, nawet tego najmniejszego mieszkańca. I kiedy tak sobie siedzę wtopiona w łąkę i wręcz utożsamiona z roślinami, nie czuje wtedy nawet, że mnie zaczynają gryźć mrówki wpuszczając swój jad. [jad mrówek może bardzo uczulać, ale jest wspaniały na reumatyzm, ich ślina jest antybiotyczna, a w przyrodzie pełnią bardzo ważną role:)] Ale za to ujrzałam czynnik ludzki. Czynnik ludzki pt. „byłem tu”, czyli puszki po piwie, papierki różnego rodzaju, pudełko po papierosach....Bleeeeee....serio? Nie można tych śmieci zabrać?! Człowieku, czy np. mrówka przychodzi do twojego domu, wypija wino i nie dość, że zostawia pustą butelkę, wypala fajki to jeszcze zostawia ci śmietnik...!? {biedna mrówka pewnie by już nigdy nie wytrzeźwiała...nawet by nie przeżyła... no nie był to trafny przykład...} CZŁOWIEKU, WEŹ SPRZĄTAJ PO SOBIE!!!!! Rezerwat jest dość bogaty w wierzby płaczące. No te to są cuda! Oczywiście, nieodmiennie przypominają mi Polskę. Postacie wierzby są ogromne! Ich wiotkie ramiona spadają nisko nad ziemią, dając kojący cień w upalny dzień. Stojąca jedna przy drugiej, tworzą swoisty mur. Wierzby wzruszają.... „Rozszumiały się wierzby płaczące, Rozpłakała się dziewczyna w głos. Od łez oczy podniosła błyszczące, Na żołnierski, na twardy życia los.” Roman Ślęzak Po drodze spotkałam wysyp małych zajączków, które tak bardzo znowu nie uciekały. A w drodze powrotnej, natknęłam się (nareszcie!) na parę łabędzi z małymi. Ale były tylko dwa łabędziątka. I więcej małych łabędzi tutaj w tym roku nie ma. A koleżanki zielarki, skarżą się na nieurodzaj. Ale za to jest dużo lawendy, którą pozbierałam i suszę. {lawenda i jej niesamowite właściwości na wszystko- a przepisy z lawendą poniżej} A także czas na zbiory lipy- przeziębienia, metabolizm, moczopędna, miododajna. (jeszcze o niej napiszę, pewnie od Genowefy Zielskiej a sama zrobię syropek i też przepis umieszczę). Przez Anglię przeszły burze.... {Edit: niedziela, Oj jakie burze tu przeszły!...Bo były dwie... Jedna, to była taka że zalała Londyn. Ale u mnie też była. Brzmiała ona, jakby była bardzo rozgniewana- pomruki nie były przyjazne. Błyskawice rozrywały niebo i oświetlały go przez kilka sekund. Wyglądało to tak, jakby Anioł robił zdjęcia aparatem z fleszem- tam, u góry. A jeszcze na dokładkę, wyciągnął (Anioł:) ciężkie działa i walił na ziemie czym się dało- takie odgłosy burzy były. Z czarnych prawie chmur (ten sam Anioł), sypał garściami krople deszczu a potem jeszcze lał na Nas wiadrami. Te krople. I jeszcze pewnie dobrze się przy tym bawił. Będąc na ziemi, nie wyglądało to jednak zabawnie. I zabawne nie było, bo w Londynie nawet parę stacji metra zalało. A ulice były nie przejezdne. Studzienki miejskie niestety nie nadążyły tej wody zbierać. Ja uwielbiam to zjawisko naturalne! Zawsze czuje niedosyt, kiedy ona (ta burza) odchodzi. U mnie przyroda poradziła sobie z nawałnicą wody. I na pewno się bardzo ta woda przydała. [o zjawiskach naturalnych, napisałam w Ta druga burza też przeszła przez Londyn. Była to burza po przegranym meczu Anglików z Włochami. O to dopiero było tornado! W przeddzień meczu wszystko zapowiadało się bardzo ekscytująco- w tej nie codziennej sytuacji. Pierwszy raz od 55ciu lat, drużyna angielska grała w finale. Na niektórych drzwiach biur przylepiane były kartki typu „nie otworzymy jutro o normalnej porze, bo będziemy albo świętować albo płakać”. Bardzo mnie bawiły te sytuacje i też byłam podekscytowana. A angielscy kibice zaczęli świętować już w porze lunchu. Chyba przekonani byli o swojej wygranej. A zapomnieli o tym, że ich zespół gra z drużyną- legendą piłkarską. Mecz ogólnie dostarczył wielu emocji- tak jak kibice oczekiwali. Były faule, były akcje, były bramki i był remis. Była dogrywka i dalej remis. A więc mecz zakończyły karne, które zadecydowały o wygranej Włochów. No i się zaczęło.... Pijany tajfun przeleciał przez centrum Londynu, zostawił zniszczenia, dewastacje i kupy śmieci. Dobrze, że nie pozrywał dachów i elektryczności (chociaż tego nie byłabym taka pewna:). Zaatakowano również włoskich kibiców- pobito. Nie wspomnę o tym, że ciemnoskórych piłkarzy angielskich obrażano w internecie- w sposób rasistowski. A grali naprawdę świetnie, takiej drużyny angielskiej nie pamiętam. Sportowe spotkania powinny być czymś przyjemnym. Zdrowa rywalizacja, powinna wywoływać zdrowe emocje. Ot co. A dzisiaj sport (a zwłaszcza piłka), to przede wszystkim wielkie pieniądze. Wstyd Anglio, mamy XXIw. I tej burzy nie możemy nazwać zjawiskiem naturalnym... Mały ogródek BzPR Obiecane przepisy z lawedny (jako dodatek do potraw) Sałatka z lawendą SPOKOJNY WIECZÓR Miks sałatek, połówki pomidorów, ogórek konserwowy pokrojony obieraczką do ziemniaków (lub małosolny bo jest sezon), młoda cebula w plastry, szczypior, papryka czerwona pokrojona w cienkie paski, oliwa z oliwek, pieprz, łyżka kwiatów lawendy (sól opcjonalnie). Lemoniada agrestowa z lawendą (ilości dowolne) Pokruszyć lód, zgnieść agrest , lawendę zaparzyć niezbyt gorącą wodą (pół szklanki wody, jedna łyżeczka lawendy, ostudzić, dodać drewnianą łyżką miodek), zalać wodą wszystko, dodać lód, plastry limonki, parę liści mięty. Gwarantuje Wam niezapomniane przeżycia smakowe! Kącik Genowefy Zielskiej Zielska pije zielska A dzisiaj niespodzianka- o poziomkach. „Ziele i owoc (suszony) poziomki pospolitej. Dzisiaj już rzadko używa się tego surowca, a lasy często pełne. Napar z liści poziomki wraz z owocami, warto pić profilaktycznie ponieważ: -wspomaga prace ukł. pokarmowego -działa moczopędnie, napotnie -wspomaga oczyszczanie organizmu i walkę z infekcjami -korzystnie wpływa na skórę i błony śluzowe -chroni komórki przed stresem oksydacyjnym i wspomaga ukł. krążenia -wspiera zdrowie stawów -wspomaga pracę wątroby -dostarcza duże ilości antyoksydantów, działa przeciwstarzeniowo Aby przygotować napar, należy zalać 1-2 łyż. suszonych liści i owoców szkl. wody i zaparzać pod przykryciem 15 min. Można pic 3-4 razy dziennie. Ja garść świeżego ziela zalałam dwoma litrami wody.” Zdjęcie- by Genowefa Genowefę możecie odwiedzić na FB na jej stronie Mazowsze zwyczaje i tradycje, a także obejrzeć jej filmiki na YouTube. I to by było na tyle. Życzę Wam cudnych wyjazdów, wspaniałej pogody i zwariowanych przygód. Pozdrawiam wakacyjnie Wasza Babcia z Piekła rodem. Jeśli lubicie czytać moją radosną twórczość (żarcik:), to pozwól też innym ją poznać- rodzinie, przyjaciołom, sąsiadom. ZaSUBSKRYBUJ- jeśli lubisz. Zajrzyjcie do mnie na FB na specjalnie założoną stronę dla Was- Bacia z piekla rodem. I Instagram babcia_z_piekla_rodem. UŚMIECHNIJ SIĘ! BLOG NIE TYLKO DLA BABĆ Hihi, jakie to szczęście, że lakiery mnie nie kręcą :) Za to szminki i cienie do powiek... szkoda gadać :)OdpowiedzUsuńOdpowiedziLakiery to mnie tylko troszkę...Cienie i pomadki zdecydowanie bardziej!UsuńNo ładnie!:))) Ja w grudniu kupiłam dwa, jeden na rozdanie. Zostawiłam sobie czarny z drobinkami, chyba 115 nr to był, ale zawiodłam się na nim. Jaśniejsze wydają mi się lepsze Aniu:)OdpowiedzUsuńMam jeden efekt na paznokciach jest bardzo fajny ale zmywanie to istna męka :) do tego są odpryskują trochę :/ Ale aby nacieszyć oko kolorem i drobinkami idealne :DOdpowiedzUsuńOdpowiedziMavia pisała, że kładzie je na bazę ja nakładałam je na zwykłą odżywkę i lakier bazowy :/ słyszałam jednak opinie, że baza ta skraca trwałość tego lakieru, zahaczona przypadkiem lubi najzwyczajniej w świece sobie odejść od paznokcia (jak to baza peel-off :))UsuńPotwierdzam słowa Doni. Mam tę bazę peel-off i u mnie lakier masakrycznie szybko odpryskuje, nawet 2 godz. po pomalowaniu :/UsuńZgadzam się z Donią, są śliczne, ale nietrwałe. A 10 zł to normalna cena, ja tyle płaciłam (to nie była promocja). Ponoć można kupić jeszcze nie kupujemy kosmetyków!!! :Dkoniecznie pokaż na paznokciach :)OdpowiedzUsuńWyglądają pięknie, choć nie wszystkie podobają mi się tak samo. Najbardziejszy jest dla mnie złoty;)OdpowiedzUsuńOdpowiedziDzięki - niestety, nie mam dostępu do tych drogerii :( A cena bardzo zachęcająca :) Trudno - nie można mieć wszystkiego ;)UsuńSą rzeczywiście piękne! Czekam, aż pokażesz je na pazurkach :)OdpowiedzUsuńWidzę, że zaszalałaś. ;) Ja też jakoś ostatnio zrobiłam duże zakupy. Moja kolekcja lakierów wzrosła o 5. ;)OdpowiedzUsuńOdpowiedziByło więcej, nie mogłam się zdecydować i wybrałam "tylko" 4Usuńo ja...po umieram z zazdrości podwójnie - po pierwsze ja nie mam dostepu do GR a po drugie za tą cenę?!!!teraz czekam na efekty na paznokciach...OdpowiedzUsuńBardzo fajne kolorki. Z przyjemnością poczekam na zdjęcia pazurków:)OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego przestałam chodzić mojemu chłopakowi po żele/szampony itp :POdpowiedzUsuńTe lakiery są boskie, niestety nie widziałam ich ani w Rossmannie a ni w SP :(OdpowiedzUsuńKolorowe szaleństwo :) W pełni zrozumiałe i wybaczalne :DOdpowiedzUsuńTen kolorowy nawet ładny, ale zmywanie tego :/ (wiem, wiem, że sa specjalne topy do tych celów :))OdpowiedzUsuńma ten biały. Wygląda jak kolorowa posypka na ciastku <3OdpowiedzUsuńMam czerwony, ale złoty mi się marzy - jak tylko wybiorę się na zakupy w przyszłym tygodniu to koniecznie muszę go mieć :) Piękne one są!OdpowiedzUsuńjakie piękne kolory! chciałabym je kupić ale nie wiem gdzie dostać kosmetyki Golden Rose, jeszcze się na nie nigdzie nie natknęłam... :< przy okazji zapraszam na konkurs, do wygrania dowolny naszyjnik :) OdpowiedzUsuńJa za brokatami nie przepadam, ominęła mnie fascynacja tymi lakierami. Ale poluję na te nowe wersje lakierów z GROdpowiedzUsuńAniu, lakiery śliczne, sama bym oszalała na ich punkcie :DOdpowiedzUsuńCzekam na twoje wrażenia, szczególnie jeśli chodzi o ich trwałość i zmywanie :)OdpowiedzUsuńNie można im się oprzeć :) A czy przy okazji zabrałaś do domu bazę peel off? Ona bardzo ułatwia życie przy tych lakierach :DOdpowiedzUsuńMam biały z kolorowymi drobinkami z tej serii ale trzeba przyznać, że cała jest do schrupania :DOdpowiedzUsuńCzy ja jestem jakaś inna, że mnie te lakiery w ogóle nie kręcą ?OdpowiedzUsuńNo to Aniu pokazuj je nam szybko na pazurkach :)i powiedz mi gdzie je kupowałaś, w Suchej? :) OdpowiedzUsuńOdpowiedziOj, ale mi się rozradowała minka :D Zaraz po urodzinach (liczę na przypływ gotówki..:P) jadę do Suchej i mam nadzieję uda mi się upolować choć jeden lakier z tej serii :)UsuńJa też dużo nie napiszę, bo na usta ciśnie się tylko: Są piękne ! :DOdpowiedzUsuńŚliczne cudowności, ale zmywanie ich .... wrrr :)Wszystkich zapraszam na moje rozdanie :)OdpowiedzUsuńnależę do mniejszości, ale mnie lakiery z tej serii kompletnie nie kręcą ;) OdpowiedzUsuńw sklepie stacjonarnym GR te lakiery kosztują 12,90zł chyba :)miałam biały z czerwonymi i czarnymi drobinkami, ale oddałam bo jego aplikacja była czasochłonna (biała baza zakrywała blask drobinek), ale chciałabym jeszcze spróbować innych kolorów, np. złota i czerwieni - tak pięknie się tu prezentują :)OdpowiedzUsuńpiękności , a ja ostatnio znalazłam tylko jednego JJ i ostatnią sztukę w sklepie i całe szczęście , dla portfela OdpowiedzUsuńAnia ten pierwszy (biały z kolorowymi drobinkami) PIĘKNY;* OdpowiedzUsuńrzeczywiście można oszaleć od tych cudeniek, ale na paznokciach to jakoś za brokacikami jednak nie przepadam. Pozdrawiam:)OdpowiedzUsuńmam tAKIII jakby rozowy, ale jeszcze nie uzywalam , bardzo tanio dostalas te lakiery :)OdpowiedzUsuńJa nie mam jeszcze żadnego JJ, z tych ktore kupiłam najbardziej podoba mi się szary z kolorowymi drobinkami:)OdpowiedzUsuń Pamiętam to, jak dziś, choć od tego dnia przeżyliśmy wspólnie tak mnóstwo fantastycznych chwil. To było niczym grom z jasnego nieba! Dnia 1 lipca 2008 roku, kiedy spojrzałam w Twoje nieśmiałe oczy, prosto w moje serce, celnie strzeliła strzała amora. A była to dla mnie dziwna sytuacja, bo byłam wówczas w toksycznym związku. Chciałam się z niego wyrwać, ale nie szukałam miłości. Już dobre kilka miesięcy w moim ówczesnym związku trwały problematyczne sytuacje. Zapytałam wtedy mojego chłopaka „co się dzieje”, on odpowiedział mi tylko, że „załatwia swoje sprawy”. Pomyślałam „ok, to chyba najbardziej odpowiedni moment, abym i ja zadbała o swoje”. W ten oto sposób zaczęłam przeszukiwać zasoby Internetu w poszukiwaniu wiedzy o pozytywnym nastawieniu. Trochę mi zajęło, zanim znalazłam film pt. „Sekret”, który mówi o potędze naszych myśli oraz ich wpływie na nasze życie. Zaczęłam praktykować zdobywaną każdego dnia w wolnej chwili wiedzę. Wizualizowałam swojego przyszłego mężczyznę, który będzie moim ideałem. „Zamówiłam sobie” takiego, który będzie mnie kochał, rozpieszczał, dbał o mnie, który będzie moim najlepszym przyjacielem. A okazało się, że na mojej drodze pojawiłeś się Ty — Mój Kochany Mężusiu. Pamiętam, że byłeś wówczas mocno zestresowany, bo był to pierwszy dla Ciebie dzień w nowej pracy. Naprawdę dobrze Ci z oczu patrzyło, a ja wiedziałam, że zrobię wszystko, aby… poznać Cię bliżej. Nawet później po czasie pomyślałam sobie, że nigdy nie dopuszczałam do siebie takiej myśli, że mógłbyś być wówczas w jakimś związku. Starałam się wykorzystać każdą sytuację, kiedy o coś pytałeś… wytrzymałam w ten sposób tylko klika dni. Ciężko tak zagadać w pracy, bo wiadomo, siedzieliśmy w jednym biurze z szefem oraz Twoim bratem. Z pomocą przyszedł mi Internet i popularny serwis społecznościowy w tamtych czasach, czyli „Nasza Klasa”. Stresowałam się niezwykle mocno. Ale musiałam „rzucić jakąś przynętę” i zagadać. Fantastycznie się złożyło, że pewnego piątkowego dnia, kiedy wcześniej wychodziłeś z pracy, szef na odchodne życzył Ci powodzenia. „Oho… pomyślałam! Jest się o co zapytać! Działaj kobieto, atakuj… ale delikatnie, bo wystraszysz fajnego gościa!” I tak o to pamiętam, rozpoczęły się te nasze długie rozmowy przez ten portal społecznościowy, a później nasze wspólne, wyjątkowe przerwy na kawę, bo bardzo szybko zaczęliśmy razem je spędzać. Rozmawialiśmy, rozmawialiśmy, a ja dotąd jeszcze nie miałam okazji powiedzieć Ci, że aktualnie jestem w toksycznym związku. Kilka razy nawet się umawialiśmy, ale coś nie wyszło. Z pewnością mieliśmy obawy przed tym spotkaniem. Udało się chyba dopiero po miesiącu od dnia poznania. Pamiętam tę przytulną kawiarnię, do której mnie zabrałeś. Nie tylko ja byłam wtedy maksymalnie zestresowana, ale było ono niebywałe. Początkowo, pod wpływem emocji, jeszcze trochę oszołomieni, trzymaliśmy dystans. Mimo to fantastycznie się rozmawiało, tematów mieliśmy mnóstwo. Chyba nie było żadnej niezręcznej chwili milczenia… bo te momenty wykorzystywaliśmy, by czytać sobie wzajemnie z bezkresu naszych oczu. Po pysznej kawie i deserze wybraliśmy się na pobliskie Błonie. Później spotykaliśmy się na nich bardzo regularnie i w ten sposób, nazwaliśmy je „naszymi Błoniami”. Już na tym pierwszym spotkaniu, właśnie na Błoniach, gdy przyjemny wiatr delikatnie rozwiewał moje włosy, powiedziałam Ci, że jestem właśnie w związku, ale jest on toksyczny i chcę go zakończyć. Było to o tyle trudne, z uwagi na to, że wówczas mieszkałam u tego chłopaka z toksycznego związku. Postanowiłam zaryzykować i postawiłam wszystko na jedną kartę. Udało się! Trafiłam w Twoje serce szczerością. Pamiętam, że Ty też opowiedziałeś mi w tamtym momencie o jakimś trudnym wydarzeniu z Twojego życia. Choć szczerze przyznaję, że nie mam pojęcia, co to było. Uff, ten moment, kiedy zaakceptowałeś zaistniałą sytuację, był dla mnie kluczowy tego dnia. Ciśnienie uszło…. a facet nie uciekł! Jest sukces! A później następował fantastyczny czas naszego poznawania się, który trwa już od 10 lat. Nasze cudowne rozmowy przez telefon, czas, kiedy przywoziłeś mnie i odwoziłeś ze szkoły policealnej, czas, gdy uczyłeś mnie jeździć samochodem, czas na dyskotekach, w kinie, na spacerach. Wspólne wakacje… Pamiętam jeszcze jednego z Twoich wyjątkowych SMS-ów, które wysłałeś mi te 10 lat temu, który brzmiał „Bardzo bym chciał, żebyś była moja”. Jak moje serce wówczas mocno biło. Pamiętam, że wtedy nie mogłam spać ani jeść, bo myślałam tylko o Tobie. Jadłam same arbuzy, bo nic innego nie przechodziło mi przez gardło. Dziś jak sobie pomyślę o tym naszym życiu, czasem wydaje mi się, że jest ono podobne do niebywałej i wyjątkowej romantycznej komedii. Ty — Rycerz na białym koniu (tak wiem, samochód miałeś wtedy w kolorze beżowym, nawet jeśli Ty uważasz, że to była inna barwa), uratowałeś mnie z toksycznego związku… i dałeś mi największe szczęście w życiu w postaci takiego Skarbu, jakim jesteś Ty. Za dwa miesiące minie 6 rocznica naszego ślubu. O jej, jak ten czas szybko leci! Dziękuję Ci Mój Fantastyczny Wymarzony Mężczyzno za to, jaki jesteś. A także po prostu za to, że jesteś. Dajesz mi mnóstwo radości każdego dnia. Dziękuję Ci, że pozwalasz mi się rozwijać, że spełniasz moje marzenia. Za to, że wspierasz mnie w każdej chwili życia. Za to, że pomagasz mi w tych trudniejszych momentach, ale także i za to, że świętujesz ze mną chwile radości i sukcesy. Za to, że niezależnie od sytuacji jesteś dla mnie taki dobry. Za Twoją miłość, czułość… za bezpieczeństwo jakie nam zapewniasz… również to finansowe, bo niby pieniądze szczęścia nie dają, ale fajnie jest je mieć. Jesteś Najlepszym Darem, jaki otrzymałam w życiu. Uwielbiam być z Tobą. Nawet nasze małe kłótnie i różnice zdań — z Tobą — są prawdziwą przyjemnością.

zwariowało oszalało moje serce